Zdalny odczyt wodomierzy
Opowieść o wodomierzach, czyli jak król Hydrian podatki od wody zbierał, i co z tego wynikło.
Dawno, dawno temu istniało państwo, w którym woda była za darmo. No, może niezupełnie za darmo, ale mało kto się nad tym zastanawiał – każdy zużywał tyle wody, ile chciał i nic za to nie płacił. Nie podobało się to królowi, bo przecież i kopanie studni, i dbanie o to, aby woda w nich zawsze była czysta niemało kosztuje. Miał też król – który lubił wszelkie nowinki – różne ciekawe pomysły na to, jak uczynić przyjemniejszym życie poddanych. Wymyślił chociażby, żeby pobudować specjalne korytka, którymi krystaliczna woda z gór płynęłaby prosto do miast. Jednak potrzebne były pieniądze, a królewski skarbiec świecił pustkami. Rad nierad, król wprowadził nowy podatek, powodnym zwany, który poddani musieli płacić za siebie i za każdego z członków rodziny, a także za każdą sztukę bydła, ptactwa i innej domowej żywiny. Nie bardzo się to poddanym spodobało, bo wiadomo, że koń więcej wody pije niż kura, a i król sam wiedział, że nie bardzo to sprawiedliwe, ale lepszego pomysłu nie miał.
Zapanowała wiosna, a nawet można było dostrzec już pierwsze oznaki lata, gdy na królewski dwór zawitał gość z dalekiej krainy. Szaty na nim zacne, całe szkarłatne, kapelusz spiczasty – każdy poznał, iż to mag i że z możnego rodu pochodzi. Ledwie się zjawił, zaraz przed królewskie oblicze zaprowadzić się kazał.
– Mam tu, królu – rzekł – lekarstwo na twoje kłopoty.
To mówiąc, wskazał na niewielki pakunek, który dwaj słudzy do komnaty wnieśli.
– Jest to urządzenie, które akuratnie zliczy, ile wody przezeń przepływa. A działa ono tak: w środku jest turbinka z łopatkami, która obraca się w takt płynącej wody. A jeśli raz się obróci, to znak, że jedna kwarta przepłynęła. Tu obok krasnoludek siedzi i obroty liczy, a po każdym na tabliczce znak kredą stawia. A co tuzin kresek postawi, to je ściera i kwadracik rysuje, a na każdy tuzin kwadracików – kółeczko kreśli. Tu, przez dziurkę patrząc, można łacno z tabliczki kwadraciki i kreski porachować – i w ten sposób wiadomo, ile wody odliczył. Dlatego urządzenie to zwie się: „wodolicznik”.
Spojrzał król przez dziurkę – i rzeczywiście – turbinka jak się patrzy a obok krasnoludek siedzi i kredę w ręku trzyma. Dmuchnął przybysz lekko, turbinka się zakręciła, a krasnoludek ciach, ciach – kreseczki na tabliczce stawia. Zdumiał się król, ale nie dał tego po sobie poznać, bo trochę zły był, że sam na to nie wpadł. Za urządzenie zapłacił tyle złota, ile samo ważyło i wnet w całym państwie kazał podobne stawiać. Zaraz też w kraj ruszyli rachmistrze, od wsi do wsi i od miasta do miasta chodząc, a wszędzie oko do dziurki wodolicznika przykładali i znaki z tabliczki odczytywali. I wszytko było dobrze, a każdy za wodę wedle własnego zużycia płacił. Tymczasem król wprowadzał w życie swoje zamierzenia: na rynkach miast pojawiły się zbiorniki, które wypełniła górska woda, wzdłuż dróg pojawiły się akwedukty, a że ciągnęły się przez całe mile, "wodnociągami" zwać je zaczęto. Nawet najmniejsza wieś miała teraz swoją studnię, woda stała się bardziej przejrzysta niż kiedyś i wszyscy musieli przyznać, że żyje się teraz lepiej. I było to sprawiedliwie, a króla wszyscy chwalili i od tej pory Hydrianem Wielkim nazywali.
Kiedy byłem dzieckiem, jedynym licznikiem w naszym domu był licznik energii elektrycznej. Raz w miesiącu przychodził „pan z elektrowni”, świecił latarką i coś zapisywał w wielkiej księdze, po czym inkasował pieniądze. Za gaz płaciło się ryczałtem, a o tym, że można płacić za wodę, nikomu chyba się nie śniło. Dziś nasze mieszkania są opomiarowane znacznie dokładniej – mierzymy ilość zużytego gazu, wody, a nawet doprowadzonego ciepła. Jednocześnie pojawiła się konieczność odczytywania mierników. Liczniki gazu i energii wywędrowały z naszych mieszkań na zewnątrz: w blokach umieszcza się je na klatkach schodowych, w domkach jednorodzinnych – w ogrodzeniu, dzięki czemu mogą być odczytywane w czasie nieobecności właścicieli. W przypadku wodomierzy sprawa jest trudniejsza: wodomierz umieszczony na ogrodzeniu zostałby rozsadzony pierwszej zimy, dlatego lokalizuje się je w piwnicach, garażach lub studzienkach wodomierzowych. Powoduje to jednak problemy z odczytami – właściciele nie zawsze są w domu, a klucze do piwnic w blokach często giną lub zacinają się w zamkach. Teoretycznie najłatwiejszy dostęp mamy do studzienki wodomierzowej – ale jak to wygląda w praktyce, zrozumie każdy, kto raz zobaczy taką studzienkę. Zwłaszcza, że czasem gromadzi się tam woda, a wtedy odczytanie wodomierza stanowi wyczyn, który można porównać z przejściem Orlej Perci. Zimą.
Najlepsze rozwiązanie
Z problemem tym przedsiębiorstwa wodociągowe radzą sobie w różny sposób. Najłatwiej jest rozliczać zużycie wody ryczałtem, ale to metoda obarczona dużym błędem i mało sprawiedliwa. Spotyka się też odczytywanie liczników z mniejszą częstotliwością – raz na kwartał lub nawet co pół roku. Jednak i ta metoda ma swoje wady. Faktury wystawiane co kwartał lub co dwa miesiące są wyższe niż miesięczne, a to odbija się negatywnie na ściągalności opłat. Z kolei prognozowanie zużycia, mające miejsce przy odczytach co pół roku sprawia, że wysokość opłat jest słabo powiązana z wysokością rzeczywistego zużycia, szczególnie jeśli występują sezonowe wahania.
Dlatego najlepiej odczytywać wodomierze co miesiąc, a z pomocą przychodzi zdalny odczyt liczników. W literaturze spotkać można określenie: AMR (Automatic Meter Reading), czyli automatyczny odczyt mierników. Ogólna koncepcja polega na zliczaniu impulsów wytwarzanych podczas pracy licznika i przekazywaniu ich na odległość w sposób przewodowy lub z wykorzystaniem technologii radiowej. Na liczydle wodomierza przystosowanego do zdalnego odczytu można zauważyć małe kółeczko – jeden obrót odpowiada przesunięciu liczydła o jedną pozycję. Sposób detekcji obrotów bywa różny w poszczególnych systemach zdalnego odczytu – najczęściej spotykane i najbardziej niezawodne jest wykorzystanie indukcji magnetycznej, w której metalowa blaszka umieszczona na kółeczku wywołuje zmiany napięcia elektrycznego przy każdym obrocie. Czasem spotyka się też metodę optoelektroniczną –kółeczko podzielone jest na ciemne i odbijające obszary, a obrót wykrywa fotokomórka. Moduł zliczający potrafi przy tym rozpoznać kierunek obrotu, aby przy przepływie wstecznym odejmować impulsy zamiast dodawać.
Zakładając na wodomierz nowy moduł, trzeba wpisać do jego pamięci aktualne wskazanie liczydła. Zliczając obroty w ten sposób, moduł zawsze będzie „znał” wartość wskazywaną przez licznik. Informację tę przekazuje do modułu odczytującego, którym może być na przykład terminal inkasencki. Sygnały mogą być przesyłane przewodami elektrycznymi – takie rozwiązania sprawdzają się w obrębie budynków lub hal fabrycznych. W przypadku odczytu wodomierzy u odbiorców wody lepiej sprawdza się transmisja radiowa. Przesył danych odbywa się na częstotliwości 433 MHz lub 868 MHz – są to dwa pasma dopuszczone w Europie do powszechnego wykorzystania. Sygnał 868 MHz ma większy zasięg w terenie otwartym, z kolei sygnał o częstotliwości 433 MHz lepszą przenikalność przez przegrody, co ma znaczenie przy odczycie wodomierzy umieszczonych w piwnicach, garażach i studzienkach. Jednak większość producentów wykorzystuje częstotliwość 868 MHz, jedynie firma Itron wybrała pasmo 433 MHz.
Według informacji podawanych przez producentów systemu zdalnego odczytu, zasięg nadawania wynosi do 200 m w terenie otwartym, a w praktyce – z uwagi na tłumienie sygnału przez przeszkody – uzyskuje się odległości rzędu 50 – 100 m. Zdarza się, zwłaszcza w przypadku zalanych studzienek, że odległość ta może być mniejsza.
Lepsze nie jest wrogiem dobrego
Nie wszyscy jednak byli zadowoleni. Rachmistrzowie narzekali, że miesiąc w miesiąc muszą po kraju jeździć, by tabliczki w licznikach czytać. „A od tego ciągłego zerkania przez dziurkę wzrok się psuje” – mawiali. I frasował się król, bo chciał, żeby było dobrze, a nie do końca mu wychodziło. Aż pewnego dnia znów mag szkarłatny do stolicy przyjechał. Ledwie się zjawił, do króla prowadzić się kazał, a słudzy za nim dwa pakunki wnieśli.
– Mam, królu – rzekł – lekarstwo na twoje strapienia. Te oto dwie skrzyneczki sprawią, że już nie trzeba będzie tabliczek przez dziurkę czytać. Jedną z nich na wodoliczniku stawiasz, drugą rachmistrz na plecach niesie. W każdej krasnoludek siedzi, jeden przez dziurkę patrzy i ruch turbinki zapamiętuje, drugi do ucha rachmistrzowi gada. Gdy chcesz wodolicznik sprawdzić, woła jeden krasnoludek do drugiego, tamten mu zaraz odkrzykuje, ile obrotów do tej pory zliczył. Tego wołania nie słychać, bo krasnoludzkiej mowy ludzkie ucho nie słyszy, jedynie z bardzo bliska. A że z dala wodoliczniki odczytują, tedy zdalnym odczytem są zwane.
– A jeść oni nie muszą? – dopytywał się król.
– Mają ze sobą zapas jedzenia, na 15 zim wystarczy – odparł przybyły. Król ucieszył się bardzo, maga złotem hojnie obdarował i wszędzie nowe urządzenia montować kazał.
W zależności od rodzaju transmisji, systemy zdalnego odczytu możemy podzielić na dwie podstawowe grupy: jedno- i dwukierunkowe. W systemach dwukierunkowych moduł radiowy na wodomierzu wysyła dane o liczniku tylko po otrzymaniu sygnału wywołującego, a przez resztę czasu znajduje się w stanie uśpienia. W systemach jednokierunkowych moduł radiowy nadaje przez cały czas, zwykle co 8-16 sekund. Powoduje to określone konsekwencje.
Moduły radiowe zasilane są z baterii, które muszą zapewnić jak najdłuższy czas pracy. Nie można jej wymienić, ponieważ w celu osiągnięcia wodoszczelności (większość modułów ma stopień ochrony IP68, co oznacza, że mogą pracować w zanurzeniu) cała elektronika jest zatopiona w masie żywicznej. Moduły są nierozbieralne i nienaprawialne. Kiedy wyczerpie się bateria, moduł trzeba zastąpić nowym. Nie jest to wielkim problemem, ponieważ w typowych warunkach użytkowania czas życia modułu radiowego wynosi 10-15 lat. Wymagało to jednak od inżynierów starannego zaprojektowania poszczególnych funkcji modułów, zwłaszcza metody komunikacji radiowej, która zużywa najwięcej energii.
Moduł radiowy systemu dwukierunkowego większość czasu pracuje w trybie pasywnym. Wtedy rejestruje różnorodne parametry wodomierza i nasłuchuje sygnału wybudzającego. Wówczas wysyła w eter informację o aktualnym stanie licznika oraz listę zarejestrowanych parametrów. Jakich? O tym za chwilę. Od strony odczytującego wygląda to tak: inkasent na swoim urządzeniu, np. terminalu PSION, widzi listę wodomierzy do odczytania, z której wybiera jeden, który aktualnie zamierza obsłużyć. Terminal inkasencki wysyła sygnał, który jest odbierany przez wszystkie moduły radiowe znajdujące się w zasięgu, ale tylko jeden z nich odpowiada, a pozostałe ignorują sygnał, jeżeli ich nie dotyczy.
Wygląda na to, że skracając czas, w którym moduł radiowy nasłuchuje sygnałów, można wydłużyć czas pracy na baterii – i tak jest w istocie. Piętnastoletnią żywotność można uzyskać, ograniczając okresy czuwania do 12 godzin na dobę w dni robocze. Można iść jeszcze dalej i zaprogramować moduły, by nasłuchiwały w konkretne dni tygodnia lub miesiąca, ale trzeba pamiętać, że zmniejsza to elastyczność odczytywania wodomierzy.
Ponieważ moduły nadają rzadko – zazwyczaj raz w miesiącu – mogą sobie pozwolić na dłuższy czas transmisji, a co za tym idzie, przesłać więcej informacji. Oprócz aktualnego wskazania, przekazywane są też wskazania z poprzednich miesięcy, informacja o zaobserwowanych przepływach wstecznych, potencjalnych wyciekach, przekroczeniach dopuszczalnych wartości przepływu, próbach ingerencji itp. Każdorazowo przesyłana jest też informacja o stanie baterii, najczęściej w formie liczby pozostałych miesięcy pracy. Przykładowo moduły Cyble EverBlue systemu oferowanego przez firmę Itron mogą przesyłać m.in.: historię odczytów z ostatnich 12 miesięcy, liczbę dni, w których zarejestrowano wyciek, wartość przepływu wstecznego, sygnalizację demontażu modułu, przyłożenia magnesu, przekroczenie progu maksymalnego i minimalnego przepływu (5 ostatnich wartości z datą i godziną wystąpienia).
W systemie dwukierunkowym moduły można programować przez radio i np. zmienić progi, przy których sygnalizowane jest przekroczenie dopuszczalnych wartości przepływu, albo charakterystykę detekcji wycieku. Wyciek sygnalizowany jest wtedy, jeśli przez określoną liczbę dni przepływ wody nie spada poniżej określonego poziomu. Może się jednak okazać, że przy danych ustawieniach wyciek sygnalizowany jest przez większość wodomierzy, co stawia pod znakiem zapytania przydatność takiej analizy. Pomoże wówczas zmiana parametrów, czego można dokonać zdalnie, bez wchodzenia na posesję.
W systemie Cyble firmy Itron moduły radiowe mają rejestry, w których przechowują zapamiętane wskazania licznika. Moduły Cyble EverBlue posiadają aż 180 takich rejestrów i można je zaprogramować tak, aby zapamiętywały wartości co 15 minut, co godzinę lub codziennie. Następnie podczas odczytu pobiera się zawartość wszystkich rejestrów, aby przeprowadzić dobową lub miesięczną analizę zużycia wody. Wszystko to można zrobić zdalnie, bez wchodzenia na posesję.
Jak w bajce
I znów żyło się dobrze, woda płynęła, rachmistrzowie raz dwa odczytywali liczniki i wszyscy byli zadowoleni. Tylko król coraz bardziej markotniał, bo brakowało mu nowinek. Gdy więc któregoś dnia usłyszał, że nowy gość do zamku przyjechał, zaraz do siebie wołać go kazał. Przybysz odziany był w szafirowe tkaniny, a na głowie nosił kapelusz, jak na maga przystało. Skłonił się królowi i skinął na sługi swoje, którzy wnet kilka skrzyń do sali tronowej wtaszczyli.
– Królu – powiedział przybysz, a mowa jego była jak śpiew – z dalekiej krainy przybywam, bo wiem, żeś władcą jest nowoczesnym, więc mój wynalazek docenisz. Ta oto skrzyneczka to licznik wody, który jest dokładniejszy od tych, które znasz. Nie ma w nim bowiem turbinki, tylko czerpaczek, którym elf wodę przelewa, a taki jest szybki, że tylko furkotanie słychać. Co raz czerpak opróżni, to kreseczkę na tablicy stawia, a co 12 kreseczek – kwadracik...
–Wiem, wiem – przerwał mu król i dodał: – a potem kółeczko – znam ci ja tę zasadę. Ale moje liczniki można na odległość czytać, a twoje?
– I na to jest rada, odparł gość, trzeba dostawić drugą skrzyneczkę, w której także elf siedzi i przez dziurkę cały czas na czerpaczek zerka i wszystkie ruchy liczy, a co zliczy, wyśpiewuje. Ludzie nie słyszą elfiego śpiewania, ale inne elfy nawet z kilku stajań usłyszą. Tu masz, panie, skrzyneczkę z elfem w środku. Wystarczy do siodła ją przytroczyć i wszystkie miejsca objechać – nawet się zatrzymywać nie trzeba, a na koniec elf wszystko z pamięci powtórzy.
– Piękna to rzecz – powiedział król. – Ale czy ten twój elf nie mógłby moich krasnoludków odpytać?
– Nie da rady, panie, bo elfy krasnoludzkiego nie rozumieją i na odwrót, ale i na to jest rada. Trzeba jeszcze jedną skrzyneczkę dostawić, w której gnom siedzi, krasnoludki odpytuje i elfom w ich języku przekazuje.
– Wystarczy już tych skrzyneczek – mruknął król, ale pomysł mu się spodobał i kazał w kilku księstwach nowe urządzenia pozakładać, bo w starych – tych, które jako pierwsze kupił, krasnoludki zdążyły się zestarzeć
W systemie jednokierunkowym moduł radiowy nadaje przez cały czas z określoną częstotliwością. W systemie IZAR firmy Mirometr co 8 sekund, ale zdarzają się też systemy nadające co 16 sekund. W niektórych systemach można samemu definiować częstotliwość nadawania. Aby odczytać wodomierz, wystarczy wykorzystać odbiornik funkcjonujący w trybie nasłuchu, aby zarejestrować odczyt wodomierza. W praktyce na terminal inkasencki (np. PSION) wgrywa się listę wodomierzy znajdujących się na danym terenie, a następnie inkasent objeżdża cały obszar, a terminal automatycznie rejestruje odczyty ze wszystkich urządzeń.
Ponieważ moduły radiowe nadają w trybie ciągłym, czas nadawania musi być znacznie krótszy niż w systemie dwukierunkowym, w przeciwnym razie bateria rozładowałaby się bardzo szybko. Dlatego przekazywane są tylko podstawowe informacje: aktualne wskazanie wodomierza, wskazanie z określonego dnia miesiąca (np. z ostatniego) oraz sygnalizacja wystąpienia wycieków, przepływów wstecznych i prób sabotażu. Sygnalizowane jest też wyczerpanie baterii.
Aby zwiększyć jej żywotność, można ograniczyć okresy nadawania do ustalonych dni tygodnia lub miesiąca. Przy założeniu, że moduły odczytywane będą w godzinach pracy (dni robocze w godz. 7-19), bateria wystarczy na 15 lat, podobnie jak w systemie dwukierunkowym.
Moduły na wodomierzach mogą tylko wysyłać sygnały, nie mają odbiorników, dlatego jest to transmisja jednokierunkowa. Programowanie takich modułów nie może więc odbywać się drogą radiową. W systemie IZAR firmy Mirometr moduły programuje się za pomocą urządzeń na podczerwień, który trzeba przyłożyć do nakładki na wodomierzu. Aby to zrobić, należy podejść do wodomierza. W związku z tym warto założyć, że modułów takich nie będziemy przeprogramowywać w trakcie pracy.
Są też systemy hybrydowe, w których moduły radiowe nadają w trybie ciągłym, tak jak w jednokierunkowym, ale mogą być programowane drogą radiową, podobnie jak ma to miejsce w systemach dwukierunkowych.
Nie można zatem jednoznacznie stwierdzić, który rodzaj systemu jest lepszy, jedno- czy dwukierunkowy – każdy ma swoje zalety i ograniczenia. Korzyści z rozwiązania dwukierunkowego to: większa ilość przesyłanych danych (oprócz bieżących wskazań także dane historyczne), bardziej szczegółowe informacje dotyczące stanów wyjątkowych (oprócz sygnalizacji wystąpienia również czas trwania lub okres występowania), możliwość zdalnego programowania modułów radiowych i kasowania alarmów. Ciekawą funkcją jest rejestrowanie dobowych lub godzinowych przepływów wody.
Zaletą systemu jednokierunkowego jest z kolei większa szybkość odczytywania liczników, co może następować automatycznie podczas jazdy samochodem. W rozwiązaniu dwukierunkowym opcja ta jest dostępna, ale jej wprowadzenie okazuje się bardziej skomplikowane i nie tak wygodne. Najkrócej można powiedzieć, że system jednokierunkowy jest prostszy, ale dwukierunkowy daje większe możliwości.
Żyli długo i szczęśliwie
I znów życie toczyło się swoim torem, woda płynęła, ludziom żyło się coraz lepiej. Po kraju jeździły teraz dwie grupy rachmistrzów, jedni z krasnoludkami na plecach, drudzy z elfami, ale w drogę sobie nie wchodzili. Czas płynął jak woda, wszystkim lat przybywało i rachmistrzowie coraz częściej przebąkiwali, że pora wnukami się zająć, zamiast po kraju się włóczyć. „Co racja, to racja”, zgodził się król, który też już posiwiał i kazał obu magów odszukać. Nie minął miesiąc, gdy obaj przyjechali – mag szkarłatny i szafirowy – i przed królem się skłonili.
– Chodzi mi to – zaczął król bez zbędnego wstępu – abyście coś takiego mi wymyślili, żebym mógł sam, w pałacu wszystkie liczniki odczytywać. Rachmistrzowie moi już starzy, po kraju niełatwo im jeździć, a młodzi do tej pracy się nie garną. Hojnie was za to wynagrodzę.
Magowie poprosili o tydzień do namysłu i po siedmiu dniach znów przed królem stanęli. Pierwszy zaczął szkarłatny:
– Królu, długo nad tym myślałem, jakby twoje zadanie wypełnić. Oto, co mi przyszło do głowy: trzeba w każdym mieście i w każdej wiosce na kominach domki dla krasnoludków poustawiać, ale tak, aby jedni drugich słyszeć mogli i wszystkie studnie mieli w zasięgu. Na rynku jedną większą skrzynkę postawić, a w niej oprócz krasnoludka jeszcze gołębie pocztowe. Kiedy czas odczytu przyjdzie, krzyknie krasnoludek do swoich braci, żeby mu wynik podali, ci przekażą go dalej, aż do krasnoludków, które obroty turbinki liczą, a ci ilość wody zliczonej podadzą. Wiadomość ta tą samą drogą do krasnoludka na rynku dotrze. Tenże wszystkie liczby na karteczce spisze, którą gołębiowi do nóżki przytwierdzi, a ptak do stolicy wieści przyniesie.
Następnie odezwał się mag szafirowy:
– Trzeba, panie, na drzewach gniazda dla elfów przygotować, tak aby jedni drugich słyszeć mogli, a zarazem elfów śpiewających znad liczników nasłuchiwali. Elfy, jak wiadomo, nigdy śpiewać nie przestają, a co usłyszą, przekażą dalej, aż do najważniejszego elfa, który pod okapem na stacji kolejowej mieszkać będzie. Ten wszystko skrzętnie zanotuje, a co dzień o zachodzie umyślnego pociągiem z wiadomością do stolicy wyśle. A że na stacji elf ten mieszkać będzie, nazwałem ten system stacjonarnym.
Działanie obu systemów przedstawiono w modelu inkasenckim. W tym trybie inkasent obchodzi lub objeżdża teren zgodnie z wyznaczoną trasą, najczęściej raz w miesiącu. Po zakończeniu pracy przesyła zebrane dane do systemu komputerowego, gdzie mogą być dalej obrabiane. W okresie między obchodami dane nie są przekazywane, ale w systemie dwukierunkowym mogą być zapamiętywane w module na wodomierzu i wysłane podczas kolejnego odczytu.
Inaczej wygląda praca w systemie stacjonarnym. W tym przypadku do przesyłania danych wykorzystuje się specjalne przekaźniki radiowe, które swoim zasięgiem pokrywają cały obszar. Dane z liczników mogą być zbierane na bieżąco i nie wymagają pracy inkasenta. Instalacja jest kosztowna, gdyż trzeba zakupić koncentratory oraz przekaźniki, których liczbę trudno oszacować bez przeprowadzenia specjalistycznych pomiarów. Oprócz tego należy rozwiązać kwestię umiejscowienia przekaźników na obiektach – latarniach, słupach energetycznych, budynkach itp. W zamian otrzymuje się bieżący monitoring stanu sieci – w systemie jednokierunkowym niemal w czasie rzeczywistym, a w rozwiązaniu dwukierunkowym – z dokładnością do jednego dnia (z uwagi na ograniczoną pojemność baterii dane przesyłane są raz dziennie).
Model inkasencki jest tańszy od modelu stacjonarnego i może być szybciej wprowadzony, ale dane dostarczane są rzadko i konieczne jest zaangażowanie ludzi do odczytywania. Można zacząć wdrażanie zdalnego odczytu od systemu inkasenckiego, a potem, dostawiając przekaźniki, sukcesywnie przekształcać go w system stacjonarny.
W tym ostatnim wszystkie moduły radiowe muszą znajdować się w zasięgu stacji przekaźnikowych, których czasem trzeba zamontować wiele, z uwagi na niewielki zasięg modułów. Ciekawe rozwiązanie tego problemu znalazła firma Mirometr. Najnowsze moduły IZAR R4 nadają co 8 sekund ze standardową mocą, a raz na 15 minut wysyłają sygnał o większej mocy, nawet na odległość 2 km. Dzięki temu stacje przekaźnikowe mogą być rozmieszczane w większych odstępach, a jednocześnie bateria modułu nie wyczerpuje się zbyt szybko. Moduły te mogą być odczytywane zarówno w systemie inkasenckim, jak i stacjonarnym.
– Dobrzeście to umyślili! – zawołał król. Obu magów hojnie złotem obdarował, a potem w całym państwie nakazał domki dla krasnoludków i gniazdka dla elfów stawiać. Kosztowało go to niemało, bo wiele tych budek było, ale czego się nie robi w imię postępu. A kiedy już wszystko było gotowe, usiadł król Hydrian i obserwował, jak się liczby zmieniają, co znaczyło, że woda płynie. A kiedy tak patrzył i patrzył, zaraz mu do głowy nowe pomysły zaczęły przychodzić. „Może by tak rurki bambusowe z zamorskich krain przywieźć i wodę nimi do domów doprowadzać, żeby ze ściany strumieniem płynęła?” Zaraz jednak tej koncepcji zaniechał, bo nazbyt śmiałą mu się wydała. „Takie rzeczy, pomyślał, tylko się w bajkach zdarzają”.
(pad)