Warszawskie Targi Książki
Pisać w czerwcu o majowych Targach Książki, to jak przynieść musztardę komuś, kto jest właśnie przy deserze. Ale tak to już jest z miesięcznikami: kiedy tworzyliśmy poprzedni numer, targi były jeszcze przed nami – kiedy weźmiesz, Czytelniku, do ręki to wydanie, myślami będziesz pewnie bliżej wakacji, a Warszawskie Targi Książki będą już tylko wspomnieniem. To może powspominajmy razem?
„Jak co roku w maju w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie odbyły się Targi Książki...” chciałoby się zacząć ten tekst. Ale nie byłaby to cała prawda. „Tegoroczne Warszawskie Targi Książki odwiedziły 35 683 osoby” – można przeczytać w komunikacie organizatorów. Sukces! – ale czy na pewno? To może bezpieczniej będzie rozpocząć tak: „Jak co roku w maju, miłośnicy książek tłumnie przybyli do Pałacu...”
Jak co roku w maju, miłośnicy książek tłumnie przybyli do Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, aby zapoznać się z ofertą nowości wydawniczych, spotkać z ulubionymi autorami, zdobyć autografy, lub kupić okazyjnie kilka poszukiwanych pozycji. Na dwóch piętrach czekały na nich stoiska ponad 600 wystawców z 14 krajów, ponad 650 wydarzeń – konferencji, seminariów i prezentacji i spotkań autorskich – a swoje książki podpisywało blisko 360 autorów.
Szczególną uwagę zwracał bogaty program przygotowany specjalnie dla dzieci, zarówno na stoiskach jak i wśród imprez towarzyszących. Były więc warsztaty teatralne, na których można było zaprojektować własne przedmioty, lekcje „Przecinek i kropka” wprowadzające w świat liter, pisma i druku, pokazy czerpania papieru i wiele innych ciekawych atrakcji. Wydawnictwo Egmont przygotowało stoliki, na których najmłodsi mogli pograć w gry planszowe – a że są niebanalne, wciągały także rodziców. Była też specjalna Strefa Komiksu dla dzieci nieco starszych, a nawet tych zupełnie dorosłych. Skoro o komiksach mowa, warto pogratulować organizatorom – firmie Murator Expo – pomysłu stworzenia wystawy prac znakomitego rysownika Bohdana Butenki. Od jego książek zaczęła się moja przygoda z czytaniem, dlatego ze wzruszeniem przypominałem sobie te wspaniałe rysunki.
Drugą ciekawostką tych targów była strefa poświęcona nowym formom książki, zwana Sektorem Nowych Technologii. Warto zatrzymać się nad tym chwilę, bo nie jest to pierwsza taka inicjatywa. Dostawców audiobooków czy elektronicznych czytników można było spotkać na targach już wcześniej – czego przykładem eClicto obecne dwa lata temu podczas 54 Międzynarodowych Targów Książki. Rok później na Warszawskich Targach Książki dołączyły jeszcze trzy firmy: Libranova, ArtaTech i Legimi, których stoiska tworzyły wydzieloną przestrzeń pod wspólnym hasłem: „Poznaj e-papier”. Pomysł podchwycili organizatorzy innej księgarskiej imprezy – Targów Książki w Krakowie – tworząc specjalny sektor o nazwie „Salon Nowych Mediów”. Co prawda nie udało się wypełnić całego pawilonu, ale wystawców było znaczenie więcej, bo aż 15. Nic więc dziwnego, że na ostatnich targach taki sektor znów musiał się pojawić. Widać przy tym, że ebook, eczytnik i audiobook zajęły swoje miejsce na półkach, jako pełnoprawne książki.
W Sektorze Nowych Technologii nie sposób było przejść obojętnie obok wspólnego stoiska firm: ArtaTech, Azymut oraz iFormat prezentujących czytniki Onyx współpracujących z księgarnią ebooków. Było też duże stoisko z bardzo udanymi czytnikami ukraińskiej firmy Pocketbook, która z impetem wchodzi na polski rynek. Nasza rodzima firma Libranova zaprezentowała zaś czytniki Icarus: szybki i tani Icarus GO, bardziej zaawansowany Icarus Sense, na który można kupować ebooki z różnych księgarni oraz prototypową wersję 9-calowego czytnika Icarus Sense XL, którego premierę zapowiedziano na lipiec. Zwiedzający mogli się też dowiedzieć o koncepcji Nowej Biblioteki – internetowej wypożyczalni ebooków tworzonej z funduszy unijnych. Nie mogło zabraknąć Virtualo – pierwszego polskiego dystrybutora ebooków, który po wejściu do grupy Empik dynamicznie rozwija swoją ofertę umożliwiając kolejnym księgarniom sprzedawanie obok drukowanych książek także ich elektronicznych sióstr.
Ciekawą propozycję pokazała powstała niedawno firma Inpingo. Jej oferta skierowana jest do tych, którzy chcieliby rozpocząć przygodę z ebookami, tyle że nie do czytelników, lecz... wydawców. Składając książkę w systemie Inpingo można nie tylko ją wydrukować, ale także wygenerować pliki we wszystkich najważniejszych formatach. Po raz pierwszy na targach pojawiła się także inna firma o wiele mówiącej nazwie: Bezkartek.pl. Odwiedzającym zaprezentowali nie tylko księgarnię z imponującą liczbą 40 tysięcy ebooków – głównie zagranicznych – ale także nowość, wirtualną czytelnię, z której ebooka można pobrać... do przeczytania, czyli tylko na określony czas.
Jednak największą atrakcją Sektora Nowych Technologii było „Ebook Cafe” – miejsce, gdzie przy filiżance kawy można było samemu sprawdzić jak wygodnie czyta się na elektronicznym papierze. Można było przetestować kilka modeli czytników, porozmawiać o przyszłości branży, lub po prostu, zatopić się w lekturze i oderwać od targowego zgiełku.
Jakie były tegoroczne Warszawskie Targi Książki? Zdaniem organizatorów były sukcesem: 35 tysięcy zwiedzających to w porównaniu z ubiegłym rokiem wzrost o 25%. Jeśli posłuchać wystawców, opinie raczej były odmienne. Narzekano na niewielką frekwencję i brak atmosfery towarzyszącej choćby Targom Krakowskim. Czy słusznie? W starych halach targowych Krakowie jest ciasno i duszno, ludzie tłoczą się w wąskich przejściach, co może sprawiać wrażenie że jest ich więcej niż w rzeczywistości. W Warszawie mamy przestronne pałacowe pomieszczenia, potężne kolumny i kandelabry, przy których człowiek czuje się jak Guliwer w krainie olbrzymów. Ale to chyba nie w tym rzecz. W zeszłym roku w tym samym otoczeniu wydawało się, że zwiedzających jest znacznie więcej, choć liczby mówią coś wręcz przeciwnego. Poza tym książkowe targi odbywają się w Warszawie od zawsze i na atmosferę raczej nikt nie narzekał. Więc o co chodzi?
Przez ponad pół wieku w Warszawie odbywała się impreza pod nazwą „Międzynarodowe Targi Książki”. W tym roku miała się odbyć po raz 56, ale się nie odbyła. Zamiast tego mieliśmy drugie „Warszawskie Targi Książki” – niby to samo, ale nie do końca. Inne logo, inna nazwa, inna historia, choć czas i miejsce podobne. Wystawcy wiedzą dobrze, o co chodzi, ale czy ta zmiana jest zrozumiała dla czytelników? Nie chcę analizować przyczyn obecnego stanu rzeczy, myślę, że tak się stało, bo stać się musiało. Faktem jest, że rok temu mieliśmy dwie imprezy targowe w krótkim odstępie czasu i było to spore zamieszanie dla wszystkich. W tym roku była tylko jedna impreza – na szczęście, zarówno dla wystawców, jak i dla zwiedzających. Czy coś z tego wynika?
Spójrzmy na liczby. W tym roku mieliśmy 35 tysięcy zwiedzających; rok temu na jednych targach 28 tysięcy, na drugich 36 tysiąca, w sumie 64 tysiące, choć trzeba by odliczyć tych, którzy przyszli na obie imprezy. A jak było wcześniej? W 2009 roku, na 54. Międzynarodowych Targach Książki – ponad 51 tysięcy, w 2007 na 52. targach – 45 tysięcy. Widać więc, że Murator Expo, organizator nowej edycji Warszawskich Targów Książki ma sporo do nadrobienia. Patrząc z perspektywy wystawcy, widzę, że organizatorom „się chce”: wymyślają nowe formuły, szukają dodatkowych atrakcji. Polacy coraz mniej czytają, więc jeśli nie chcemy stracić klientów, musimy coraz mocniej się starać. Wszyscy.
(pad)
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz