Cyfrowa Szkoła nie zna wagarów
(...) ministerstwo edukacji ogłosiło plan rezygnacji z klasycznych podręczników i przejścia na materiały interaktywne. Papierowe podręczniki mają zostać zastąpione przez interaktywne materiały cyfrowe, z których uczniowie będą korzystali za pomocą komputerów typu tablet. Biedniejszym uczniom komputery zapewni państwo.
Jednocześnie ma zostać udostępniony ogólnokrajowy katalog materiałów edukacyjnych wraz z interaktywnymi kursami, które uczniowie mogli by zaliczać w wypadku nieobecności, czy przedłużającej się choroby. Oprócz podręczników i oprogramowania na tablety, ministerstwo planuje też stworzenie usługi chmurowej mającej zapewnić wsparcie dla systemu elektronicznej edukacji, oraz udostępnienie w szkołach bezprzewodowego dostępu za pomocą technologii WiFi. Cały system ma kosztować (...) około 6 miliardów złotych.
Ten tekst pochodzi z portalu technologie.gazeta.pl i mógłby opowiadać o aktualnych planach naszego rządu. Ktoś, kto uważnie śledzi informacje na temat polskiej edukacji z łatwością odnajdzie wiele znajomych elementów: tablet dla każdego ucznia, pomoc państwa dla najbiedniejszych, obowiązkowy e-podręcznik. Niedawno rząd przyjął do realizacji program Cyfrowa Szkoła, którego celem jest przygotowanie uczniów do korzystania z nowoczesnych technologii. Jednym z jego elementów jest właśnie projekt elektronicznego podręcznika, który będzie pilotowo wdrażany w 400 szkołach w roku szkolnym 2012-2013. Tak naprawdę, artykuł mówi o projekcie w Korei Południowej a ukazał się niecały rok temu (dokładnie: 3 lipca 2011).
Mniej więcej w tym samym czasie polskie Ministerstwo Edukacji Narodowej skierowało do konsultacji zewnętrznych projekt nowelizacji rozporządzenia w sprawie e-podręczników. Istniejąca od 2009 roku regulacja dopuszcza możliwość wydania podręcznika w formie elektronicznej. Według nowych przepisów wydawcy mieliby obowiązek publikowania wersji elektronicznej równolegle z wersją drukowaną. Można byłoby też wydawać podręczniki wyłącznie w formie elektronicznej; jedynie klasy 1-3 szkoły podstawowej, z uwagi na specyfikę nauczania najmłodszych, pozostałyby przy podręcznikach papierowych.
Projekt wywołał burzę komentarzy. Jak zwykle poszło o szczegóły, za pomocą których diabeł potrafi wypaczyć najszlachetniejszą ideę. Konkretnie, o wyrażenie: „forma elektroniczna powinna być tożsama pod względem treści z formą papierową” użyte na stronach MEN (ciekawe, że w samym projekcie rozporządzenia takiego określenia nie znajdziemy). Wydawcy przerazili się, że będą zmuszeni do publikowania wszystkich podręczników w formie pdf, który każdy mógłby z łatwością wydrukować samodzielnie zamiast kupować go w księgarni. Biorąc pod uwagę wysokie ceny książek i łatwość powielania wersji elektronicznych, obawy te wydają się w pełni uzasadnione. Internauci i organizacje pozarządowe zwracali uwagę na inne aspekty – nieprecyzyjne zapisy dotyczące formatu e-podręcznika oraz pominięcie tematu zabezpieczeń DRM, co ich zdaniem mogłoby skutkować wydaniem e-podręczników w takiej formie, że korzystanie z nich byłoby praktycznie bezużyteczne. Ostatecznie ministerstwo wycofało się z części propozycji i w kolejnym projekcie „podręczniki mogą mieć formę elektroniczną”. Wątpliwości, jaki będzie e-podręcznik, pozostały.
Dlaczego to takie ważne łatwo zrozumieć, jeśli uświadomimy sobie, od czego zaczęła się ebookowa rewolucja przed kilku laty. Jej źródłem było małe, niepozorne urządzenie z czarno-białym ekranem o nazwie Kindle. Można załadować na nie nawet kilka tysięcy ebooków i wyświetlać na ekranie strona po stronie, czytając tak, jak zwykłą książkę. Jednak najważniejszą cechą Kindle jest ekran wykonany w specjalnej technologii elektronicznego papieru, zupełnie niepodobny do wyświetlaczy znanych z komputerów czy telefonów komórkowych. Elektroniczny papier nie ma własnego podświetlenia, tylko wykorzystuje światło odbite, zupełnie tak samo jak zwykły zadrukowany papier. Dzięki temu wyświetlany na nim obraz wygląda jak wydrukowany i nie męczy wzroku podczas czytania, nawet przy wielogodzinnej lekturze. To sprawia że czytniki ebooków – bo tak się nazywa kategoria urządzeń, do której należy Kindle – są chętnie wybierane przez entuzjastów czytelnictwa. Mimo niewielkich rozmiarów, czytanie jest bardzo wygodne, ponieważ użytkownik wybiera wielkość liter według uznania, a tekst automatycznie dostosowuje się do wielkości ekranu. Jest to możliwe właśnie dzięki zastosowaniu specjalnych formatów dedykowanych do ebooków, takich jak mobi, czy ePUB. Do dziś na świecie sprzedano na świecie kilkanaście milionów czytników, w Polsce ich liczbę szacuje się na około 100 tysięcy.
Taki czytnik wydaje się idealnym rozwiązaniem dla ucznia, który korzystałby z niego przez wiele godzin w ciągu dnia, więc komfort dla oczu będzie miał istotne znaczenie. Możliwość załadowania całej biblioteczki książek, które nic nie ważą, doceni każdy, kto choć raz miał w ręku tornister pierwszoklasisty. Szansa obniżenia ceny, dzięki oszczędnościom na kosztach druku, zostanie powitana z radością przez każdego rodzica, który co roku kupuje dziecku wyprawkę do szkoły. Potrzeba tylko treści, które można przenieść na urządzenie, a tu nie jest tak różowo.
Przyjrzyjmy się zatem, jak wygląda sytuacja na rynku e-podręczników. Największy polski wydawca edukacyjny – Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne – proponuje 4 pozycje „z numerem aprobaty MEN”: Matematykę dla klasy 1, 2 i 3 szkoły średniej oraz ABC Przedsiębiorczości. Na tle dwuipółtysięcznej oferty, to mniej niż kropla. E-podręczniki można przeczytać w aplikacji egazety działającej na komputerze w środowisku Windows. Nie lepiej jest w serwisie ibuk.pl należącym do innego dużego wydawcy – Wydawnictwa Naukowego PWN. Wśród 6 tysięcy tytułów znajdziemy zaledwie kilkadziesiąt pozycji należących do kategorii „Podręczniki i lektury szkolne”. Opracowania lektur w formacie audio przemieszane są z podręcznikami i wybranymi lekturami napisanymi w XIX wieku. Książki są przeważnie w formacie PDF w dodatku z zabezpieczeniem DRM, o czym można się przekonać dopiero po włożeniu do koszyka. Do zakupu zniechęca też oznaczenie „STARA WERSJA” widoczne przy wielu pozycjach. W serwisie Nexto.pl znajdziemy zaś 30 tytułów – też tylko w PDF i przeważnie zabezpieczonych. Widać więc, że obawy internautów były jak najbardziej zasadne: tych podręczników nie przeczytamy na każdym urządzeniu a ich dostępność jest ograniczona.
Aby uczniowie naprawdę mogli wykorzystać możliwości, które stwarza nowa technologia, e-podręcznik powinien uwzględniać różnorodność dostępnych urządzeń. Duże partie tekstu najlepiej czytać na czytniku ebooków z elektronicznym papierem, ale zadania i ćwiczenia lepiej wykonywać na szybkim ekranie komputera, albo tabletu. Na tych ostatnich bardzo dobrze prezentują się książki multimedialne, w których obok tekstu występują krótkie filmy, animacje, ścieżki dźwiękowe. Widać więc, że stworzenie jednego podręcznika dla wszystkich urządzeń nie będzie sprawą łatwą. Świadczą o tym wyniki programu e-tornister, przeprowadzonego w zeszłym roku w 4 szkołach w Ostrowie Wielkopolskim. Uczniowie dostali do ręki czytniki ebooków z wgranymi podręcznikami, mi.in. do języka polskiego, matematyki i plastyki. Były na nich także ćwiczenia oraz kanon lektur szkolnych. Z przeprowadzonego po roku podsumowania wynika, że zarówno uczniowie, jak i nauczyciele są bardzo zadowoleni i chcą kontynuować program – tak twierdzi dwie trzecie uczniów. Mnie zastanawia co innego – dlaczego aż jedna trzecia jest niezadowolona? No cóż, czytnik ebooków nie jest rozwiązaniem idealnym. Wielu użytkownikom, przyzwyczajonym zwłaszcza do korzystania z komputerów, przeszkadzać będzie brak koloru i specyficzny, wolny charakter pracy z czytnikiem. Wad tych pozbawiony jest tablet, jednak tracimy tu inne korzyści, na przykład ekran, który nie męczy wzroku. Widać, że nie ma jednego urządzenia, które zadowoli wszystkich. Ideałem byłoby stworzenie takiego e-podręcznika, z którego będzie można korzystać na dowolnym urządzeniu: komputerze, tablecie lub czytniku ebooków.
Lepiej od wydawców radzą sobie organizacje pozarządowe. Działająca od 2007 roku Fundacja Nowoczesna Polska udostępnia w sieci lektury szkolne zatwierdzone przez MEN, które trafiły do domeny publicznej – dziś jest to ponad 1700 utworów. Wszystkie pozycje dostępne są w różnorodnych formatach i mogą być czytane na różnych urządzeniach: komputerze, e-czytniku, tablecie czy smartfonie. Lektury są starannie opracowane, poddane korekcie i wyposażone w przypisy. Dodatki objęte prawem autorskim są udostępnione na otwartej licencji Creative Commons, co oznacza, że można je dowolnie kopiować i rozpowszechniać. Oprócz lektur Fundacja pracuje nad projektem Wolne Podręczniki, w którym grupa wolontariuszy tworzy podręczniki szkolne, które również byłyby udostępniane na licencji otwartej. Opracowywane są podręczniki do fizyki, matematyki, geografii, angielskiego, muzyki i informatyki, jednak żaden nie został dotąd skończony.
Nic dziwnego, że wszyscy wiążą wielkie nadzieje z programem Cyfrowa Szkoła. Do udziału zgłosiło się 3,5 tysiąca szkół – 400 wylosowanych szczęśliwców otrzyma pieniądze na zakup pomocy naukowych. Opracowanych zostanie 18 e-podręczników, które będą dostępne na otwartej licencji, czyli z prawem do dowolnego kopiowania i rozpowszechniania. Mają być gotowe 1 września tego roku. Malkontenci ostrzegają, że to zbyt krótki czas na dobre opracowanie podręcznika, ale pamiętajmy, że to tylko pilotaż, który ma dać wytyczne do stworzenia e-podręcznika w docelowej formie. Tak więc, jeśli wszystko dobrze pójdzie, za kilka lat zamiast książek uczniowie załadują do plecaka tylko jedno małe urządzenie.
Czy może być inaczej? Spojrzenie na przywołany na początku projekt e-podręcznika w Korei Południowej, po roku doświadczeń nie napawa e-optymizmem. Jak się niedawno dowiedzieliśmy, koreański rząd wycofuje się z projektu. Po części stało się to za sprawą złego przygotowania: uczniowie dostali stare podręczniki, tyle że w formie PDF, mało wygodnej do przeglądania. Z tego powodu nie były chętnie używane – 80% uczniów nadal korzystało z tradycyjnej, papierowej wersji. Ale jest jeszcze druga strona medalu, o której u nas chyba nikt nie pomyślał: koreańscy eksperci ostrzegają, że wprowadzenie do szkoły nowych technologii jeszcze bardziej zwiększy uzależnienie młodzieży od elektronicznych gadżetów i może niekorzystnie wpłynąć na ich zdrowie.
I o tym też warto pamiętać w debacie nad cyfrową szkołą.
(pad)
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz